Jakich kompetencji dzieci uczą swoje mamy?

Deszczowy, w tym roku, 26 maja posadził mnie przy stole i zmusił do refleksji. Storczyk, który sobie sama kupiłam, bo chłopcy powiedzieli: „Kup sobie taki kwiatek, jak Ci się spodoba”, gapi się na mnie z wysoka. W białej osłonce wygląda, jak dumna panna młoda.

Czego dzieci uczą swoje mamy?

A ja? Czy ja jestem dumna ze swojego macierzyństwa?

Dzisiaj tak. Jak patrzę na rezultaty to tak. Łza mi się w oku kręci ze wzruszenia nawet, bo widzę, jaki kawał roboty zrobiłam. A tylko ja wiem, jakie trudności pokonałam i na jakie wyrzeczenia (i kompromisy, z samą sobą, musiałam pójść). Każda mama wie, co mam na myśli.

W moim wypadku wcale nie chodzi o nieprzespane noce, czy o leczenie upierdliwych katarów. Dużo, mnie kosztowało, żeby zapomnieć o sobie i w pełni oddać się rodzinie. Ja, psychologiczny typ gwiazdy, musiałam przejść prawdziwą szkołę zdrowia, żeby zrozumieć tę swoją nową, dodatkową, matczyną tożsamość.

I najpierw, z radością wpadłam w realizację tego całego mitu o poświęcającej się matce – i cierpiałam, bo się okazywało, regularnie, że nikt tego nie potrzebuje. A potem z trudem przyszło mi się z niego wygrzebywać. Ten wciśnięty w tkankę społeczną wzorzec kobiecości, cały czas próbuje wleźć mi na plecy. A gdy go strącam – robi się nieprzyjemnie. Jak na przykład wtedy, gdy mąż narzeka, że nie może w domu odpoczywać. Gdy to słyszę, to budzi się we mnie potwór: bo ja też nie mogę odpoczywać. Uświadamiam sobie, że biorę na klatę więcej odpowiedzialności niż powinnam np. za wspaniałe samopoczucie małżona.

To zdecydowanie temat na inny wpis, ale niech Wam zostanie w głowie, że ZWIĄZEK TO ROBOTA DLA DWOJGA. Nie zrobisz tego w pojedynkę. 

A poniżej przeczytasz, jakie najważniejsze kompetencje rozwinęłam dzięki moim dzieciom.

Oczywiście, że to nie wszystko. Oczywiście, że temat można rozwijać bardziej. Oczywiście, że każda mama ma inaczej. Ale jeśli szukasz inspiracji, to czytaj dalej. Dobrej zabawy.

INTUICJA

A właściwie konieczność korzystania z intuicji. Nikt tak dobrze nie zna Twojego dziecka, jak mama. Mówienie mamie, co ma zrobić, żeby dobrze wychować dziecko, to jak mówienie sercu, że ma przestać bić. Przyjdzie czas – to przestanie. Nie przestanie na życzenie.

KONFRONTACJA

Gdy jesteś mamą, to bardzo szybko musisz decydować, co jest dobre – co złe, co czarne – co białe. I lepiej, żebyś decydowała na korzyść swojego dziecka. Inaczej wygląda, jak byś grała do cudzej bramki. Bez sensu. Najgorzej, że to też oznacza gotowość do konfrontacji z ważnymi dla Ciebie, osobiście,  ludźmi:  mamami, ciociami, kuzynkami. Jeśli jesteś mamą wiedz po czyjej grasz stronie. Rodzina to jednak gra zespołowa.

AUTENTYCZNOŚĆ

Żeby to wszystko, co dzieje się, gdy pojawia się w życiu kobiety dziecko, przeżyć, a może nawet przetrwać, potrzebujesz być blisko swojej matczynej autentyczności.

Nie, to nie jest tak, że masz na drzwiach od lodówki napisane, jak się zachowuje wzorowa matka i że ty też tak musisz. Autentyczność to Twój własny system ochronny. Uważaj, żeby nie wariował/

EMPATIA

Dobre rozmowy. Empatia. Wiesz, że ja dopiero na studiach doświadczyłam, czym naprawdę jest prawdziwa rozmowa? Na studiach trafiłam do Uli, u której wynajmowałam kąt za szafą w kuchni. To właśnie ona pierwszy raz pozwoliła mi doświadczyć, co to znaczy być osobą w pełni akceptowaną. Ula nie raniła mnie słowami, ani nie ganiła wzrokiem. Nie perorowała, tylko … mnie słuchała.

Takiej komunikacji i empatii można się nauczyć. Ja pracuję i pracowałam z moimi dziećmi, a teraz z moimi klientami operując modelem komunikacji Marschalla Rosenbserga. To prosta metoda, ale niełatwa. Jeśli chcesz prowadzić w domu dobre rozmowy – zapraszam po konsultację.

A tutaj rozmowa z ekspertką od dobrych rozmów – na moim kanale MonikaTV 😀

UPORZĄDKOWAŁAM ROLE ŻYCIOWE

Czy wiesz, jak pojemna jest rola mamy?

Bardzo!

Wszystkie moje posiadające dzieci klientki z zaskoczeniem odkrywają, ile ról poupychały w tę jedną – matczyną.

To naturalne, że jak nie wiesz, co zrobić, to robisz, to co wiesz. A kobieta – matka, to jest przecież chodzący ideał: o wszystkim pomyśli, wszystko przewidzi, o wszystko się zatroszczy. Więc kobiety upychają, upychają, upychają, co mogą w tę rolę. I wszystko tłumaczą tym, że są mamami. „Jestem mamą – nie mogę”, „jestem mamą – powinnam”. „Jestem mamą – muszę!”. Po kilku latach już nie wiesz, kim jesteś – oprócz tego, ze jesteś mamą.

Skąd to wiem?

Nauczyłam się od dzieci.

Uporządkowanie tego obszaru zajęło mi ze dwa lata świadomej pracy (Uwaga!!! To jest praca, która się nie kończy). Samo rozpakowanie tego toksycznego wzorca Matki-Polki nie było jakoś specjalnie kłopotliwe, ale działanie, żeby się w niego nie owijać – bardzo trudne. Ale konieczne.

Często podczas konsultacji widzę, że kobiety nie chcą się tym zajmować. Tymczasem to jedno z ważniejszych ćwiczeń w moim programie ENERGIA, I W DZIEŃ, I W NOCY. Gdy zaczniesz porządkować swoje role, to zobaczysz, ile ich niesiesz niepotrzebnie. Uwolnienie energii, to też konieczność pozbycia się zbędnego balastu.

ZABAWA

A więc jesteśmy przy odpoczynku i zabawie. To jest to, co od zawsze jest ważne dla moich dzieci: uśmiechnięta, wypoczęta mama. To oni nauczyli mnie chodzić do kina, na filmy o superbohaterach. To oni zmusili mnie do zejścia z koturn z napisem „jestem  mamą – nauczę cię kultury”. Musiałam – dla nich – zrozumieć, że zabawa, nie musi być wielkimi i złotymi literami szyta. Że nic się nie stanie, jak pobawię się w najlepszym gatunku, czyli na filmach Marvela czy przy czytaniu komiksów.

Sądzę, że nasze dzieci i tak nazbyt często mają do czynienia z zapracowanymi i zmęczonymi mamami, żeby Wam o tym nie przypomnieć. Dziewczyny, warto się bawić. Dla zdrowotności i dla dystansu.

DYSTANS

No cóż, mieszkanie pod jednym dachem z trzema mężczyznami wymusza dystans. Nie ma opcji, żeby się zadziało coś, na co nie ma argumentów. A skoro nie ma argumentów – to warto zachować dystans. Połącz to ze śmiechem i zabawą. Dobra mieszanka.

A przy tej okazji polecam film „The Place”. To jest film właśnie o tym, jak ludzie się wkręcają. Ale uprzedzam, dla ludzi o mocnych nerwach – choć to nie horror:D Więcej informacji TUTAJ

KALENDARZ

Gdy jesteś mamą, to codziennie zmagasz się z wyborami: co pierwsze, co w następnej kolejności. Dla mnie wielozadaniowość nie istnieje. Jestem zdecydowanie mniej efektywna, gdy robię wiele rzeczy na raz (nie mówię o prasowaniu i jednocześnie oglądaniu TV). Dlatego nauczyłam się działać w TU i TERAZ oraz planować. Kalendarz to dla mnie podstawowe narzędzie. Jak czegoś nie ma w kalendarzu – to nie istnieje.

NAUCZYŁAM SIĘ JEŚĆ I KARMIĆ

Schudłam, przytyłam, schudłam przytyłam… i nauczyłam się o żywieniu tyle, że mogę wykonywać zawód psychodietetyka. A wszystko zaczęło się od tego, że chciałam być mamą pełną energii. I bałam się, że chłopcy będą się mnie wstydzić… Ale to jest potężny temat.

POKAZAŁAM SWÓJ PRAWDZIWY CHARAKTER

No cóż, może i nie czuję się w 100-u procentach odważna i zdecydowana, ale moje działania temu przeczą:D To ma coś wspólnego z punktami: INTUICJA I KONFRONTACJA. Gdy masz dzieci odkrywasz, jak Twoje wartości się wpadają na swoje miejsca i uruchamiają skomplikowany system zabezpieczających zapadek. Już nikt nigdy nie sprzeda Ci ściemy. A Ty uczestniczysz w działaniach, które nie wnoszą jakości do życia Twojego i innych. Ja w każdym razie tak mam. To wymagająca postawa. Potrzeba dużo odwagi i zdecydowania, żeby ją pielęgnować. I gdyby nie dzieci to bym się snuła po świecie, jak rycerz bez głowy. Czy wiesz, że moim marzeniem było zostać znaną poetką? Cały czas bywam taka „bez głowy”. Jak np. wtedy, gdy jechałam do telewizji i posadziłam mamę przed innym kanałem niż byłam naprawdę. Nagranie wystąpienia obejrzysz TUTAJ. Albo wtedy, gdy umawiałam się z Iwoną, i jej mężem, u nas… albo u nich….

NAUCZYŁAM SIĘ MÓWIĆ SOBIE „NIE”

Chodzi o to, że dzieci potrzebują granic, a my dorośli je wyznaczamy. I z tym dość dobrze sobie radzimy. Ale w każdym z nas, dorosłych, jest taki wymagający dzieciak, który też potrzebuje usłyszeć „NIE”. Ja mam na myśli to „NIE”, z którego wynikają bezpieczeństwo i zdrowie. I tutaj bywam bezwględna. Nawet ostatnio mama mi powiedziała, że nauczyła się ode mnie asertywności-i postawiła granicę (no, heloł!! moja mama… heloł!! nauczyła się czegoś ode mnie!)

Za to mój mąż nienawidzi tej mojej asertywności – odkąd nie biorę na klatę tych spraw, które należą do niego. To jest w ogóle ciekawy kejs ta męska asertywność, bo jak mężczyźnie coś nie pasuje – to tego nie weźmie, nie zrobi, nie wyciśnie z siebie ani grama zaangażowania. Kobiety mają całkiem inaczej i – moim zdaniem – muszą się tego uczyć. I ja uczyłam się od moich synów. Nie dało rady nigdy użyć argumentu: „zrób, bo mamusia Cię prosi”. Po prostu, jeden i drugi, patrzył nie rozumiejącymi oczyma i czekał na prawdziwy argument. A dla mnie to był przez całe dzieciństwo i młodość istotny, zmieniający losy świata, tekst:D

Z wielką przyjemnością więc nauczyłam się od moich synów asertywności:D I teraz mam tyyyyle wolności. Nie muszę brać wszystkiego, czego ode mnie świat oczekuje na swoje plecy. Mogę powiedzieć co chcę, kiedy chcę, komu chcę – z szacunkiem dla siebie i dla innych.  A tutaj wskazówki Kamili Rowińskiej o tym, jak budować postawę asertywną i dobrze się komunikować z innymi. Obejrzyj koniecznie:D To wspaniała, mądra kobieta. Warto się od niej uczyć. Ja dużo od niej się nauczyłam.

Opt In Image

Bądź ze mną w kontakcie!

Zapisz się do newslettera, który wysyłam zwykle raz w tygodniu. Będziesz wtedy zawsze na bieżąco z tym, co u mnie i u moich klientów. A w ogóle, to lepiej mi pisać, dla tych, którzy czekają - nie dla wszystkich:D

    Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych i handlowych, w tym otrzymywanie newslettera od "Zasmakuj w życiu"