Jaka jest misja Twojego związku?
Gdy 17 lat temu wychodziłam za mąż to byłam szalenie zakochana. Nawet jakby mój wybranek był garbaty i biedny, jak mysz kościelna to nic by mi nie przeszkadzało. I w drugą stronę to działało tak samo. Byłam okropną narzeczoną, nie radziłam sobie z emocjami, a mimo to mój mężczyzna uważał, że to urocze.
Oczywiście, że żadne z nas nie zastanawiało się nad tym, jak będziemy żyć, jak będziemy rozwiązywać problemy, jak będziemy zarabiać. Wszystko było różowe i pewne:D Znacie to na pewno:D I to trwało bardzo długo. Naprawdę, cały czas jesteśmy zakochani i nic nam nie przeszkadza, z wyjątkami:D
Jaki rozjazd sobie w życiu zafundowałam
I ja właśnie dzisiaj o tym. Bo jak już te wyjątki zaczęły być męczące, to ja wykazałam się maksimum refleksyjności, siadłam i zaczęłam się zastanawiać, czego ja naprawdę chcę. Wzięłam kartkę, rozpisałam co mam – co chcę mieć i… zrozumiałam jaki rozjazd sobie w życiu zafundowałam:D
Zmiany zaczęłam więc od próby zmiany mojego mężczyzny. Jak się domyślacie bezoowocne. Za to bardzo irytujące.
To nie zadziałało! Więc stwierdziłam, że mam to gdzieś, to ja się zajmę sobą. Znalazłam sobie świetny powód – zamarzyłam, że zostanę trenerką w biznesie, więc muszę się dużo uczyć, szkolić, czytać. W ten sposób trafiłam do świetnych szkół, które pomogły mi zobaczyć siebie, taką jaką jestem. Czego rezultatem jest to, co widzicie, a ja nazywam uwolnionym potencjałem. Robię, co chcę, gdzie chce, z kim, chcę, za ile chcę:D Mam swojego bloga, swój kanał na YT, swoją stronę www, swój gabinet i nawet grupę fanów:D Jestem typem gwiazdy, więc to dla mnie dobre:D Nie śmiejcie się:D
Ale to też okazało się nie to, bo – jak się domyślacie – odleciałam. Mąż nie rozumiał o co mi chodzi, co ja do niego mówię, a w szczególności, czemu to zajmuje tyle czasu i powoduje pierdzielnik w domu… No i jeszcze kwestia wody sodowej w głowie… Hardkory…. Naprawdę hardkory…
Więc musiałam znowu wymyślić, o co mi chodzi…
I, taaadaaaam, zrozumiałam…
Przecież wszystko, co robiłam to po to, żeby zaznaczyć swoją obecność
Przecież wszystko, co robiłam to po to, żeby zaznaczyć swoją obecność. Żeby było mnie widać w domu. Żebym mogła czuć, jaka jestem wyjątkowa.
A przecież nie do tego służy związek… Nie do tego, żeby potwierdzać co chwila, że jest się wybraną, wybitną, wyjątkową, niepowtarzalną… O rety!!! To jest przepalanie bardzo drogiej energii na rzeczy nieistotne. To dlatego mój mąż się naburmuszał, gdy wspominałam o kolejnym szkoleniu. To dlatego nie obdarowywał biżuterią i kwiatami, bo nie czuł, że to może mieć jakąkolwiek wartość w moim wydaniu. Pamiętajcie, cały czas woda sodowa:D
I wtedy siedliśmy i zaczęliśmy gadać:
- co jest dla ciebie istone?
- co byś chciał, żeby było za 10 lat?
- jak chcesz spędzać wspólny wolny czas?
- dlaczego chcesz, żebym pracował/pracowała?
- co byś chciał, żeby było z naszymi dziećmi?
- co jesteś gotowy dla nich zrobić?
- a jak byśmy mieli to ubrać w jedno zdanie?
I tak powstała misja naszego związku, którą realizujemy wspólnie, i w końcu, w zgodzie.
Zależy nam obydwojgu, żeby członkowie naszej rodziny, tutaj w rodzinie, w domu, znajdowali najlepszą przestrzeń do rozwoju. I żeby tutaj dostawali autentyczne wsparcie.
To dlatego wszyscy tyle czytamy – bo to wynika z naszych potrzeb i z tego, że wg nas to jeden ze sposobów uczenia młodzieży, żeby samodzielnie szukali wiedzy na temat tego, co ich interesuje. To dlatego się ruszamy, bo wierzymy, że za wysokiej jakości ciałem podąża wysokiej jakości myśl. To dlatego wspólnie siadamy i oglądamy youtuberów, którzy nas inspirują, albo szokują, bo dzięki temu łatwiej nam wzajemnie zrozumieć świat, w którym jesteśmy. Dzięki temu też, nieco, zacierają się różnice pokoleniowe.To dlatego też czasami robimy rzeczy, których nie lubimy (jak płacenie za zajęcia dodatkowe dzieci, wożenie ich na zawody sportowe czy akceptacja hipnoklubu i zapachu białej szałwi w domu).
Mamy też taki swój ważny rytuał – raz w tygodniu siadamy z G. w restauracji i gadamy to tym, co bieżące. Bo najgorzej, jak w związku nie ma możliwości pogadać spokojnie i pośmiać się z dorosłych dowcipów:D
Po co Ci związek?
ALE UWAGA!!! To tylko na piśmie wygląda tak dobrze i tak łatwo. Mimo to, zachęcam Was do zrobienia tego ćwiczenia przed naszym spotkaniem niedzielnym. Usiądź z kartką w ręce i zastanów się, po co Ci związek?
- Najpierw będziesz tam widziała rzeczy materialne. Dom, wakacje dwa razy w roku, dobrą szkołę dla dzieci.
- Gdy wypełnisz listę, zobaczysz, że jest pod tym coś więcej. Potrzeba spokoju, potrzeba zrealizowania siebie w konkretnej roli (np. jako mamy, jako kochanki), może zabawy, lekkości w życiu.
- A zaraz pod tym znowu odkryjesz, że właściwie to wszystko służy temu, żeby było najlepiej. Nie perfekcyjnie, ale najlepiej.
- I zaraz też poczujesz po co Ci to, tak naprawdę. Że nie potrzebujesz tych wszystkich rzeczy, tych dramatów, może nawet łez, bo one w ogóle nie realizują tego, czego pragniesz, i że to nie jest droga, którą zmierzasz.
- To jest fantastyczna baza do tego, żeby stworzyć misję, wizję, nowy plan działań, czy plan naprawczy dla swojego związku:D Aż Ci zazdroszczę, że to wypracujesz teraz:D
A teraz pomyśl jeszcze o tym, co będzie, gdy z takim spokojem, który będziesz mieć, dzięki temu, że zrobisz to ćwiczenia, siądziesz do rozmowy ze swoim partnerem? Jak będziesz słyszeć jego odpowiedzi?
—
A co ze spotkaniem on-line? Będzie, już niebawem:D Można się zapisywać:D
To powtarzam: Niedziela, 15 października, 2017, godzina 21.00, spotkanie on-line na temat…
- jak zaangażować Twojego mężczyznę do pracy nad związkiem,
- 5 modeli komunikacji w związku
- program naprawczy dla Ciebie.
Żeby uczestniczyć zapisz się w tym formularzu
Bądź ze mną w kontakcie!
Zapisz się do newslettera, który wysyłam zwykle raz w tygodniu. Będziesz wtedy zawsze na bieżąco z tym, co u mnie i u moich klientów. A w ogóle, to lepiej mi pisać, dla tych, którzy czekają - nie dla wszystkich:D