Taka sytuacja: stoję w sieciówce i kombinuję, jaką chcę kawę.
Zwykle zamawiam czarną, ale coś mi się tam po głowie kręci, że właściwie to sama nie wiem, czego chcę. Wiecie, okres, te sprawy.
Podpytuję, co to za kawa? A ta? A tamta? A z czym? A jedno espresso, czy dwa? Z punktu widzenia mistrza kolby – upierdliwa baba… Pewnie ma okres…
Za ladą młoda dziewczyna. Widzi moje niezdecydowanie i podpowiada: „w cenie do tej kawy dostanie Pani bitą śmietanę…”
Zemdliło mnie. Jak długo jeszcze ludzie będą reagować na takie tandetne prezenty sprzedawców? Naprawdę jesteśmy tak ciemni, że nie łapiemy, jak to jest głupie i proste?
Piszę Wam o tym, bo te gratisy – jakkolwiek skuteczna metoda sprzedażowa – to duże zagrożenie dla Was. Nie zrzucisz tych swoich nadmiernych kilogramów, gdy co chwila łamiesz zasady. Ile razy w ciągu dnia dajesz się wciągać w tę tandetną grę, że zjesz więcej za tą samą cenę, że wypijesz za darmo itd.?
W restauracji, w sklepie, na ulicy… wszędzie handlowcy stosują podobne schematy i mają gdzieś to, że Ty właśnie próbujesz spełnić swoje marzenie o boskiej sylwetce. Nikt z nich przecież nie powie „nie, to Pani weźmie mniej, bo Pani po tym przytyje”. Zgadzacie się, że to tak nie działa, prawda?
Zachęcam Was, przestańcie korzystać z tych wątpliwych, gratisowych, atrakcji kulinarnych. Co jest fajnego w bitej śmietanie podawanej do słodkiej kawy? Czy dlatego, że jest gratis staje się ona bardziej atrakcyjna? Albo frytki ekstra? Albo piwo?
Jakoś się nie zdecydowałam. Lubię czarną, dobrze przyrządzoną kawę, a ten dodatek gratis – dla mnie naprawdę słaby dodatek – mnie zwyczajnie zniechęcił. Poczułam mocno, jak to tandetne, a sprzedawca wykończony klientami, którzy kupują… cenę… Żadnej rozmowy o smakach, regionach, zbiorach, sposobach parzenia… Ale to sieciówka, więc przymykam oko.
Mój mąż poszedł w tę zabawę. Do kawy dostał ciastko, którego nie zamawiał. Chciał inne, ale zjadł to, które było w cenie. Potem się tłumaczył, że chciał spróbować czegoś innego…
Innego od czego?
Bądź ze mną w kontakcie!
Zapisz się do newslettera, który wysyłam zwykle raz w tygodniu. Będziesz wtedy zawsze na bieżąco z tym, co u mnie i u moich klientów. A w ogóle, to lepiej mi pisać, dla tych, którzy czekają - nie dla wszystkich:D