Dzisiaj, z koleżankami z klubu sportowego, nagrywałyśmy kamerą układ, którego się uczyłyśmy od trzech tygodni… Nie wiem jeszcze jak wyszło. To było amatorskie nagranie i naprawdę wszystko może być na nim widać:P Niemniej, podporządkowałam mu wiele priorytetów: rodzina, fryzjer, puder na twarzy… Skakałam 1,5 godziny (z przerwami na przestawianie stepów i włączanie guzika START – STOP na kamerze). Jestem zmęczona i niezwykle zadowolona.
Powrócił do mnie też moment, w którym – ok. 3 lata temu – rozbłysła we mnie inspiracja do odchudzenia się. Nie byłam wtedy coachem, ale już wielbicielką tego sposobu pracy. Znałam dynamikę, pytania, sposób wprowadzania Klienta w jego sukces. Pamiętam jak siedziałam przy biurku i zdecydowałam się wyobrazić sobie siebie – w najlepszym wydaniu, w najdoskonalszym momencie swojego życia: zdrową, wysportowaną, z pasją… lubianą. To właśnie ten moment był kluczowy dla mojego procesu. To on był światłem, które wyznaczało kierunek i teraz – na małą chwilę – powrócił. Dotąd WIEDZIAŁAM, że osiągnęłam swój POTĘŻNY CEL. Przecież schudłam, mam dobrą figurę, „górę mięśni” i radość. Dumnie noszę sukienki, spódnice, obcisłe spodnie. Cieszę się, gdy mocne udo wychyla się w rozporku mojej wspaniałej, czerwonej sukienki:) A jednak dopiero teraz, gdy skakałam w grupie pięknych, wysportowanych, aktywnych dziewczyn poczułam, że ODNIOSŁAM SUKCES. Potrzebowałam dużo czasu, by znaleźć się – autentycznie – w swoim idealnym momencie i poczuć go całą sobą i wszystkimi zmysłami.
Tego właśnie wszystkim życzę:) Autentycznej inspiracji i prawdziwej radości z osiągnięcia sukcesu…
Zdaje się, że pora na nowy wielki cel…
Bądź ze mną w kontakcie!
Zapisz się do newslettera, który wysyłam zwykle raz w tygodniu. Będziesz wtedy zawsze na bieżąco z tym, co u mnie i u moich klientów. A w ogóle, to lepiej mi pisać, dla tych, którzy czekają - nie dla wszystkich:D