Pod względem praktyczności to moje ulubione jedzenie. Otwieram lodówkę, wkładam do pudełka kurczaka i co tam mam.. i gotowe. Cała sztuka jednak to mieć w lodówce już przygotowane do zabrania, czyli pozostałości po kolacji:) Kalafiora, wiadomo, nikt u mnie w domu – oprócz mnie – nie zje. Mięsa przygotowuję więcej. I gotowe.
Z kalafiorem to jest tak, że mało kto, go lubi. Ja też, jak się zapomnę i go rozgotuję to już go nie zjem. Nawet w sałatce z majonezem nie dałabym rady. Więc muszę być bardzo uważna, ale tym razem mi się powiodło:)
Na mięso mam następującą sztuczkę. Przygotowuję szybką marynatę z tego, co pod ręką. W wersji ze zdjęcia:
- sok z cytryny,
- olej,
- bazylia (dużo bazylii),
- sól i pieprz.
Kawałki kurczaka lądują w pojemniku z marynatą na min. 20 minut. Potem na rozgrzaną patelnię. Potem gorące na stół, a obok ogórki kwaszone, buraki ćwikłowe, a ostatnio pomidory z cebulką i kalafior. Co zostanie trafia do pojemnika i mam do zabrania z sobą:) Tadam:)
Bądź ze mną w kontakcie!
Zapisz się do newslettera, który wysyłam zwykle raz w tygodniu. Będziesz wtedy zawsze na bieżąco z tym, co u mnie i u moich klientów. A w ogóle, to lepiej mi pisać, dla tych, którzy czekają - nie dla wszystkich:D