O matejuśku, ileż to się trzeba napracować, gdy się żyje z innymi. Ten chce to, tamten tamto, a ten jeszcze coś innego. Żeby zapanować nad tymi – często sprzecznymi – oczekiwaniami, czasem naprawdę trzeba się zmęczyć.
Siedziałam wczoraj z mężem nad talerzem pizzy i z radością oceniliśmy, że dzięki Bogu, stworzyliśmy takie życie, w którym nie musimy nikomu patrzeć na ręce, zaglądać do sypialni, pouczać innych, jak mają żyć. Nie musimy porównywać się do innych ani sprawiać, żeby ci inni poczuli się gorzej. W ogóle nam nie przeszkadza, jak kto żyje, co robi, jak pokonuje swoje trudności. Dopóki temat nas nie dotyczy, nie wpływa na naszą rodzinę, na nasze standardy – naprawdę nie zajmuje to naszych głów. Tyle fajniejszych rzeczy można zrobić z tym wolnym miejscem w głowie.
Stale padamy ofiarą naszych znajomych
Za to stale padamy ofiarą tych naszych znajomych, którzy aktywizują się, gdy raz na jakiś czas przyjdzie nam wybierać między tym, co konieczne, żeby dobrze ze sobą funkcjonować, a tym co poprawne. Zdarzyło nam się raz nie pójść na rodzinną imprezę, bo żeśmy się tak pokłócili, że nie mogliśmy na siebie patrzeć (tak, tak, zdarza się to najlepszym). A innym razem jedno z nas musiało z takiej zrezygnować, z powodu typowych komplikacji w terminarzu. I co? Żyjemy. Nikt nikomu ręki nie urwał,wszyscy cali. Tyle, że nastroje czasami grobowe. Bo zrobiliśmy coś, co nie mieści się w tzw. kanonie oczekiwanych zachowań. Spotkaliśmy się z fochem…
Co to jest ten foch, to każdy wie:D A ten kanon?
To są te wszystkie niepisane działania, które musisz podjąć, aby inni o Tobie dobrze mówili/myśleli. Albo też te wszystkie działania, których nie robisz, bo wiesz, że jak to zrobisz, to … kaplica… Przestaną się do Ciebie odzywać i nie wiadomo, co będzie…
Życie w takim trybie prowadzi zwykle do masakrycznego przemęczenia. Gdy stale robisz rzeczy, biorąc pod uwagę najpierw potrzeby innych – jesteś na drodze do wypalenia. Gdy stale obawiasz się, że swoim zachowaniem sprawiłaś, że ktoś poczuł się gorzej – co z Twoim poczuciem wartości? Pół biedy, gdy doświadczasz tego, gdy jesteś młodą kobietą. Wszystko jeszcze przed Tobą. Tyle potrzebujesz doświadczyć, żeby wiedzieć, jak jest dla Ciebie najlepiej. Ale gdy zbliżasz się do 40-tki, albo ją przekroczyłaś, to dość słabe jest to oglądanie się na innych.
Po pierwsze ze względu na obowiązki – jesteś kobietą, naprawdę masz ich dużo. Po co Ci więcej?
Po pierwsze, obowiązki - jesteś kobietą, naprawdę masz ich dużo. Po co Ci więcej? Share on XPo drugie ze względu na własne samopoczucie. Gdy żyjesz spełnianiem oczekiwań otoczenia, to Twoja naturalna energia idzie właśnie tam. Wszystko w porządku, gdy Cię to nie męczy, ale nie znam kobiety, której by to nie męczyło. To m.in. stąd bierze się uczucie braku energii, braku witalności, brak cierpliwości dla najbliższych. Możliwe, że nie możesz spać całymi nocami. Przewracasz się z boku na bok, liczysz barany… i nic. To może być – nie musi – reakcja organizmu na przeciążenie.
Nie jest wcale łatwo…
Nie jest wcale łatwo wyjść z tego zamkniętego kręgu. Bycie „dobrą córką”, „dobrą żoną”, „dobrą gospodynią” to istotne powody, aby działać ponad siły. Ale czasem warto być dobrą dla siebie. Często jest tak, że działanie w trybie „dobra dla innych” jednocześnie jest działaniem w trybie „zła dla siebie”. Gdy mówisz „tak” innym – mówisz jednocześnie „nie” sobie. Tracisz najważniejszą relację swojego życia – z sobą samą:D Ile razy sobie to zrobiłaś dzisiaj? Co dobrego chciałaś zrobić dla siebie, co by było naprawdę wspierające dla Ciebie, ale się rozmyśliłaś? Zrób tę listę teraz. Dla siebie.
Bądź ze mną w kontakcie!
Zapisz się do newslettera, który wysyłam zwykle raz w tygodniu. Będziesz wtedy zawsze na bieżąco z tym, co u mnie i u moich klientów. A w ogóle, to lepiej mi pisać, dla tych, którzy czekają - nie dla wszystkich:D