Co zrobić, żeby efekt był długotrwały?

Gdy byłam małą dziewczynką uwielbiałam, jak babcia opowiadała mi bajki. Wśród najbardziej ulubionych była ta o żywej wodzie. Wiecie, chora matka potrzebuje cudu, żeby wyzdrowieć i wysyła wszystkich członków rodziny w świat, żeby jej ten cud dostarczyli. Łatwo go znaleźć. Trzeba tylko wybrać się za siedem gór i siedem mórz. Na miejscu bywa trochę trudno, bo ludzie zamieniają się czasem w kamienie, ale… miłość do matki wszystko przezwycięży przecież…

Oczywiście cała rodzina ginie, a matka, jak chorowała tak choruje dalej…

I wtedy okazuje się, że w domu został jeszcze jeden syn. Najmniejszy i najgłupszy Janek. Matka najwyraźniej nie bardzo wierzyła w jego możliwości, więc zostawiła, go w domu – Niech sobie pożyje chłopak, jak najdłużej – zdaje się myśleć chora kobieta – bo jak ja umrę to on i tak sobie nie poradzi. Jest tak głupi, że umrze z głodu.

Potrzeba cudu

Ale teraz, u kresu sił nie ma odwrotu. Kobieta wątpi w szczęśliwy powrót tych, w których wierzyła najbardziej, decyduje się więc posłać swojego syna, tę ostanią kroplę nadziei, na spotkanie ze śmiercią. Tfu… po żywą wodę.

I wiecie co, leżąc wtedy, jaki kilkuletni dzieciak, wtulona w miękkie ramiona babci, wielokrotnie sprawdziłam, że Jankowi udało się nie raz uratować matkę.

Kojarzycie, jakie są dzieci? Zamęczą Cię, jeśli historia im przypadnie do gustu. Moja babcia też opowiadała do zachrypnięcia. Pamiętam jeszcze jej głos. I to, że tę historię mówiła coraz szybciej, gubiąc kolejne szczegóły, których ja, czujnie, nie pozwalałam zgubić. I zapach starego domu. Poduszka, na której leżałam miała szorstką, chropowatą poszewkę. Chowałam głowę pod kołdrę, bo światło tuż nad łóżkiem oślepiało i nie dawało zasnąć.

Miał sukces, bo był głupi?

Głupiemu Jankowi za każdym razem udawało się dotrzeć na miejsce, wziąć wodę, wrócić do domu i uzdrowić matkę. A po drodze, to co wychlapał na ziemię ożywiało kolejnych członków rodzin, zamienionych – ofkors – w kamienie.

Czy dlatego Janek miał sukces, że był tak głupi, że nie działało na niego żadne zaklęcie? A może ta woda to w ogóle taka ściema i Janek wcale nie poszedł na koniec świata, tylko do supermarketu?

Gdy ja pracuję z moimi klientkami, to one zwykle są, jak ta część rodziny Janka, która pozwoliła się zamienić w kamień. Myślą sobie niewiadomoco. O sobie. O mnie. O świecie. Są strasznie mądrasińskie. Dokładnie, jak ja. Dobrze wiedzą, co należy robić i czego nie robić. Głosy w ich głowach są bardzo konkretne. Doradzają. Oceniają. Krytykują. Właściwie to mają dużo wątpliwości, czy ze mną rozmawiać, ale… skoro już tu są:

Powiedz mi, przecież jesteś ekspertem…

Powiedz mi, co mam po kolei robić…

Powiedz mi, co robić, żeby efekt był trwały…

– Nie chcę diety! Dietami mogę handlować!!! Powiedz mi, co zrobić, żeby …

Chodzi o głęboką prawdę o człowieku

Gdy byłam początkującym coachem – psychodietetykiem bardzo łechtało to moje ego. Nie wiem, kiedy mi się zmieniło, ale dzisiaj, gdy tylko czuję tę podejrzaną grę, robię się uważniejsza. Może, to jest tak, że jak słyszysz po raz któryś te same teksty, to już wiesz, że nie o Ciebie chodzi, ale o głęboką prawdę o człowieku.

Ludzie nie działają

A prawda jest taka, że ludzie nie działają. Wierzą w obietnice. Wierzą w słowa. Są gotowi nieracjonalne pieniądze płacić za to, żeby uzyskać potwierdzenie, że to, co myślą i mówią jest OK. Nadmiernie skupiają się na przeszłości i boją się przyszłości. Sami dodają ekspertowi lat, a przez to znaczenia. Chcą ufać, że ktoś zrobi z ich życiem coś lepszego, niż zrobiliby oni sami.

Kto jest odpowiedzialny za to, jak żyjesz, jak się czujesz i jak wyglądasz?

To ich ludzkie prawo. A moje – eksperckie – nie dawać przestrzeni na takie myślenie. Ty człowiecze jesteś odpowiedzialny za to, jak żyjesz, jak się czujesz i jak wyglądasz. Dopóki nie jestem Tobą, nie mogę dać Ci recepty na Twoje życie ani na Twój wygląd. Nie patrzę w lustro Twoimi oczami i – jeśli uruchomię swoje ego – mogę Ci zwyczajnie zaszkodzić. Ale mogę Ci też powiedzieć, co u mnie działa albo działało. Mogę Ci powiedzieć, co u innych działa albo działało. Mogę Ci powiedzieć, co zrobić, żebyś – przy tym stylu życia, który masz – miał łatwiej. Mogę też za Ciebie zdobyć potrzebną wiedzę, bo wiem, jak trudno jest czasem uczyć się rzeczy, do których nie mamy serca. Ale nie przeżyję za Ciebie Twojego życia.

Co powiedziała Jagienka Kamińska?

Kiedyś zapytałam moją nauczycielkę i trenerkę – Jagienkę Kamińską:

MK: Jak sobie radzisz, gdy ciągle ludzie z tymi samymi problemami przychodzą? I że biorą Cię za wyrocznię? Czy nie drażni Cię to? Jak sobie radzisz z tym, że ciągle mówisz im to samo, a oni dalej robią swoje?

JK: To mnie przywraca na ziemię – odpowiedziała – Przypomina mi, z jakiego miejsca zaczynałam. I że nie wolno mi się stawiać ponad ludźmi, bo ja jestem taka sama 

Tym właśnie zdobyła moje serce i zaufanie. Wcale nie medalami, których ma całą szafę. Obejrzyj nagranie z Jagienką TUTAJ

Co kobieta sukcesu robi przed śniadaniem?
Rozmowa z Jagienka Kamińska

Gdzie kończy się Twoje ego?

A tymczasem prawdziwa praca nad trwałą zmianą zaczyna się tam, gdzie kończy się ego. Baaa, tam gdzie ono nie sięga, bo nigdy tam nie było. Jest taki moment w odchudzaniu, że zaczynasz widzieć swoją talię. I ten widok tak cieszy, że wymieniasz garderobę. Zmieniasz styl. Nosisz się bardziej „przy ciele”. Ale w tej radości zapominasz ćwiczyć i gubisz dietę. Spotykasz się z przyjaciółkami, żeby przy kawie i ciastku zaprezentować wynik swojej pracy. I w ciągu 12-u tygodni po talii nie ma śladu. Niektórzy mówią wtedy, że się nie da. Że diety nie działają, a trenerzy oszukują. Że mają takie ciało, które się nie poddaje zabiegom. I że już zawsze będą grubi.

Jeśli uwierzysz w to, co podpowiada Ci głowa – przepadłaś. Właśnie nauczyłaś swoje ego, jak wspaniale jest cieszyć się efektem WOW! Od tej pory będziesz tęsknić nie za talią – ale za tym, wrażeniem, które robiłaś i które w Twojej głowie robiło młyn nagłymi chlustami dopaminy.

Czego najbardziej potrzebujesz, żeby mieć trwały efekt?

Wiesz, czego najbardziej potrzebujesz, żeby mieć trwały efekt?

Potrzebujesz być nieustępliwa.

To jest jedna umiejętność, która wystarczy za wiele trików, które do tej pory stosowałaś.

Nieustępliwość należy do arsenału moich osobistych supermocy

Nieustępliwość należy do arsenału moich osobistych supermocy (przeczytaj o tym także TUTAJ). Niejeden raz sprowadziła mnie na manowce, bo jest tak potężna, że czasem bardziej pielęgnuję ją, niż zdrowy rozsądek. Ale to jest moje wyzwanie do przepracowania. Ty bądź, po prostu, nieustępliwa. Każdego dnia zrób właściwe rzeczy dla siebie, dla swojego zdrowia lub/i dla wąskiej talii. I rób je, choćby nie wiem, co. Choćby głowa podpowiadała Ci coraz to nowe triki… choćby internet wyświetlał Ci super-motywujące-memy. Ty bądź, jak Janek z bajki, od której zaczęłam. Rób swoje. Nie słuchaj. Nie oglądaj. Nie daj się zabrać ze swojej drogi. To wystarczy, żeby mieć trwały efekt…

A wtedy dzieje się jeszcze coś piękniejszego. Któregoś dnia odkrywasz, że nie potrzebujesz cudu, żeby żyć. Jedyne czego potrzebujesz to jesteś Ty sama. Ale to już temat na inną opowieść.

A jeśli przyszło Ci do głowy, że potrzebujesz coacha, żeby z nim porozmawiać – to będę uszczęśliwiona, jeśli dasz mi o tym znać. Kliknij TUTAJ, żeby zamówić

Z czego nie zwolni Cię nieustępliwość?

To z czego nie zwolni Cię nieustępliwość to noworoczne obietnice. Możesz co roku obiecywać sobie, że w tym roku to na pewno… i nic z tym nie zrobić. To też jest nieustępliwość.

Opt In Image

Bądź ze mną w kontakcie!

Zapisz się do newslettera, który wysyłam zwykle raz w tygodniu. Będziesz wtedy zawsze na bieżąco z tym, co u mnie i u moich klientów. A w ogóle, to lepiej mi pisać, dla tych, którzy czekają - nie dla wszystkich:D

    Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingowych i handlowych, w tym otrzymywanie newslettera od "Zasmakuj w życiu"