Ciężkie jest życie księżniczki.
Polko, czy popełniasz ten błąd układając swoje życie?
Spotkanie z I., to – za każdym razem – jedno z ciekawszych przeżyć w moim życiu. Zawsze czekam na nie z niecierpliwością, bo Iwona mieszka bardzo daleko ode mnie i po prostu nie spotykamy się zbyt często. Za to, gdy już się widzimy, to śmiechom nie ma końca.
I. należy do tych osób, które każdego dnia tuż po przebudzeniu, podejmują decyzję, że to będzie najbardziej udany dzień ich życia.
To się wiąże z konkretnymi konsekwencjami. Na przykład takimi, że jak przydarza ci się coś, co nie jest OK, musisz to jakoś przekuć na porcję śmiechu.
I już wiesz, dlaczego nasze spotkania są takie wyjątkowe: tam, gdzie zwyczajne przyjaciółki wymieniają się kąśliwymi uwagami na temat swoich mężów, szefów, teściowych – my zastanawiamy się nad tym, jak zobaczyć w naszych codziennych doświadczeniach sens. A gdy go nie ma – najczęściej jednak go nie ma – wybieramy, żeby się z tego, co nas spotyka, śmiać.
Tego dnia I. była podekscytowana. Na horyzoncie miała nową szansę na miłość. W wyobraźni widziała wysokiego, przystojnego bruneta, który zachwyca się jej urodą i elokwencją.
Niestety, obraz zakłócała jego niedomyślność. O wszystko się jej pytał: czego chce, co lubi. I na wszystko się zgadzał. Niczego przy tym nie proponował. Niby był zainteresowany spotkaniami, ale kwestie logistyczne pozostawiał jej. Niby deklarował gotowość, ale w ogóle nie próbował wzbijać się na wyżyny kreatywności. Stale pytał: co chcesz robić, jak się spotkamy?
W pierwszej chwili miałam ochotę jej przytaknąć. W moim umyśle, natychmiast pojawił się obraz zaspanego typa, w frotowym szlafroku w paski, który nawet nie wysila się, żeby zainteresować sobą kobietę; żyje od pierwszego do pierwszego i chętnie przykleja się do samodzielnych kobiet. Pewnie nawet mieszka z mamusią i tylko, co jakiś czas, wyrywa się spod jej kontrolujących skrzydeł.
Jestem Polką. Mówię, czego chcę i to dostaję
Ale … – i tu poczułam znajome ukłucie smutku w sercu… – opisywana sytuacja, coś mi przypominała.
Zajęło mi dobrą chwilę, żeby zrozumieć, że przecież moje udane małżeństwo opiera się dokładnie na tym mechanizmie: ja mówię, czego chcę – i to dostaję.
I. była zdziwiona:
– Ale jak to? Ja chcę być księżniczką! Ja jestem księżniczką? On musi coś dać z siebie.
– Super! Dostaniesz, czego chcesz. Tylko powiedz mu czego chcesz.
Przyjaciółka patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Szukała w głowie odpowiedzi. Nawet ta drobna zmarszczka na czole stała się wyraźniejsza, a przecież nigdy nie zwracałam na nią uwagi.
Pomimo całego naszego nastawienia, aby się dobrze bawić podczas spotkania, zrobiło mi bardzo smutno. Oto, najmądrzejsza kobieta, jaką znam; najbardziej zdystansowana do rzeczywistości i umiejętnie sięgająca w głąb doświadczeń, a przy tym, wyciągająca z nich ważne lekcje dla siebie, myślała, że prawdziwy świat, to ten z Disneya – nie ten, w którym żyje. Nie pamiętała, że stworzono go w męskiej głowie, nakarmionej wiekami patriarchatu. Stare, przepełnione wiedzą i mądrością baśnie, po przebyciu pokrętnej drogi, przez wyobraźnię mężczyzny – mizogina, jakim był Walt Disney (i jego dyrektorzy) – stały się opowiastkami o kochających, sukienki z bufiastymi rękawami księżniczkach.
A tymczasem, w prawdziwym świecie, księżniczki nie noszą kiecek z warstwami falban, ani szklanych pantofelków. Przeszkadzałyby im one pokonywać codzienne trudności. W prawdziwym świecie, księżniczki dostają dokładnie to, czego chcą – bo wiedzą, jak się o to zatroszczyć.
Jestem Polką, nie księżniczką!
Czyż to nie doskonała idea „księżniczkowatości”? Wiedzieć, czego chcę i to otrzymywać?
Przecież, gdy nie wiesz, czego chcesz, nigdy nie będziesz zadowolona z tego, co otrzymasz… Zawsze będzie jakiś powód, aby czuć zawód.
Dojrzali mężczyźni, dobrze o tym wiedzą. Decydują się, nie ratować księżniczek z opresji – za wszelką cenę. Mają w sobie cierpliwość i działają wtedy, gdy sytuacja tego naprawdę wymaga. Donkichoteria nigdy nie była dobrze widziana w naszej kulturze, ale tylko niektórzy panowie odkryli ją, jako negatywny wzorzec męskości. I trzymają się od niego z daleka.
O mężczyznach, którzy go praktykują, mówimy żartobliwie: „to był drań, ale jak on pięknie kłamał”. Albo „alimenciarze”.
Zajęło nam trochę czasu sprawdzenia, co ciekawego można zrobić, we dwoje, w okolicy, w której mieszka I. Wróciła z randki, jak na skrzydłach. Podobało jej się, że mogła doświadczyć tego, czego chciała doświadczyć i że mogła poznawać drugiego człowieka na swoich warunkach. Zrozumiała, że pomimo całej deklarowanej otwartości i gotowości na ludzi i na miłość, nosiła w głowie oceny i krytyki. A te są wrogami wszelkich relacji, nie tylko miłosnych.
Polko, czy dokładnie wiesz, czego chcesz?
Zwróciła też uwagę, że nie spodziewała się, jak silnie ten wzorzec bezradnej księżniczki w niej tkwi. Dopóki nie usłyszała ode mnie ważnych pytań: czego chcesz? co chcesz robić w swoim wolnym czasie? jak chcesz zapamiętać to spotkanie? co sprawi, że to będą najmilsze chwile Twojego życia, dopóty nie przypuszczała, w jakim stopniu ten problem jej dotyczy.
I jeszcze ta świadomość, że wszystkie związki w życiu, budowała w oparciu o tę potrzebę romantycznego ratowania. Zapytałam:
– Przed czym, chciałaś, żeby Cię uratowano? – Niestety, nie wiedziała.
Za to właśnie kocham coaching. Gdy usłyszysz te wszystkie ważne pytania, których sama sobie nie zadasz, bo jesteś uwięziona w swoich schematach i sposobach myślenia, to nie ma opcji – musisz na nie odpowiedzieć. W gabinecie robimy to tak, że rozmawiamy i ten mechanizm uruchamia ważne procesy myślowe, które Ty zabierasz ze sobą. Czasem, moje klientki piszą do mnie potem maile, żeby podzielić się radością i zaskoczeniem w reakcji na to, co się wydarzyło, gdy zasiały ziarno nowych przekonań w swoich głowach. Czasem, dopiero na kolejne spotkanie, przynoszą notatki, z wątpliwościami, które się pojawiły. Bywa i tak, że nie rozumieją tego, co się dzieje. Bardziej czują, że następuje zmiana, ale nie wiedzą, czy są z tego powodu zadowolone, czy nie. Najważniejsze jednak jest to, że raz uruchomiony proces działa. Mózg ludzki nie lubi, gdy nie zna odpowiedzi, więc szuka ich – nawet wtedy, gdy ty śpisz. I dlatego coaching, który oferuję, jest w tym zakresie wspaniałym narzędziem.
Polka działa i robi to dobrze
Zrozumienie swojego modelu „księżniczkowatości” jest ważnym zadaniem, ale transformacja w nowy, bardziej wspierający model, wymaga czasu. Łatwo, w tym okresie, oczekiwania na zmianę, popełnić błędy. Szczególnie, że kobiety są na rynku pracy do mniej więcej 70-u lat, a w polityce, to ich w ogóle nie ma (prawa wyborcze uzyskałyśmy w 1918 roku; te pojedyncze kobiety, które widzimy w mediach, trudno nazwać naszymi reprezentantkami: nie mówią w naszym imieniu i realizują męską wizję świata).
Brakuje nam dobrych wzorców kobiecego działania. Mężczyznom w pracy przeszkadzają kobiety z tymi ich łydkami, dekoltami, ramionami – kobietom w pracy przeszkadzają mężczyźni, z tą ich gotowością do udawania, że działają, podczas gdy nie działają.
Jest dużo pracy do zrobienia.
Ale najważniejsze, że coś się już dzieje. Strajkujemy, bo sprzeciwiamy się infantylizowaniu nas w naszym codziennym życiu. I mamy dość Don Kichotów. Idźcie walczyć z wiatrakami, gdzieś indziej! My bierzemy to, czego potrzebujemy i co jest dla nas ważne!!!
Strajk Polek
Nie wiem, w jakiej ponurej głowie powstał pomysł, że należy dotykać kompromis aborcyjny wypracowany ponad 20-lat temu. Ale skoro powstał, to przecież, jako rezultat konkretnego sposobu myślenia – o mężczyznach i o kobietach. Że Ci pierwsi, mają prawo tworzyć zasady funkcjonowania dla wszystkich, a te drugie bez mrugnięcia okiem, mają to akceptować.
Och, jak musi się dziwić ta ponura głowa, gdy widzi to dzisiejsze poruszenie na ulicach. I jak się musi bać zmiany, skoro rozstawia żandarmerię wojskową po kątach, a swój dom chroni tysiącem uzbrojonych policjantów…
A ja marzę o tym, że to pójdzie dalej. Że księżniczkowe hasła „w*****ć” i „***** *** i Konfederację” wybrzmią, nie jako przekleństwo, ale jako akt sprawczy. I że będziemy mieli wreszcie nowy, wymarzony, rząd, w którym wartości: rodzina, rozwój, Polska brzmią autentycznie – nie służą tylko podłej, kłamliwej, propagandzie. No, i że będą w nim autentyczne kobiety. To się już dzieje…
Ależ jestem dumna z kobiet!!!
Bądź ze mną w kontakcie!
Zapisz się do newslettera, który wysyłam zwykle raz w tygodniu. Będziesz wtedy zawsze na bieżąco z tym, co u mnie i u moich klientów. A w ogóle, to lepiej mi pisać, dla tych, którzy czekają - nie dla wszystkich:D