Pani Ada przyszła po konsultację, bo się złości. Mówi, że jeśli nad sobą nie zapanuje, nie nauczy się zarządzać swoim gniewem, to straci rodzinę. Już teraz dzieci i mąż obrywają bez powodu.
Pani Ada mówi, że nie tworzy rodziny, w jakiej sama by chciała żyć.
Moja klientka zdecydowała się na konsultację, bo miała siebie dość: krzyczącej i wymagającej niemożliwego od bliskich. Powtarzała, że jej rodzina nie zasłużyła na takie traktowanie. A ona sama, też już nie ma w sobie energii, by robić więcej, aby stworzyć idealną rodzinę.
– To się musi skończyć! – powiedziała z mocą i na potwierdzenie kiwnęła głową – aż długie kolczyki, które miała w uszach zadzwoniły – Ja nie mogę już dłużej oszukiwać moich bliskich. Wiem, że muszę zrobić coś z sobą. Jestem do niczego. Oni to widzą. Nie mówią mi tego… ale ja to wiem.
Syndrom oszusta
Syndrom oszusta wikła nas emocjonalnie. A porządnych ludzi wikła najbardziej. Wyobraź to sobie: żyjesz, robisz piękne rzeczy dla siebie i dla innych, aż tu nagle… trrrach… odkrywasz, że nosisz w sobie następujące emocje i stany: poczucie winy, wstyd, strach, a zaraz za nimi niepewność, niepokój, bezradność – składniki, w których rozwija się syndrom oszusta. Liczne cechy, których nigdy nie należy ujawnić.
Pierwotnie mówiło się, że syndrom oszusta dotyczy bardziej kobiet, niż mężczyzn. Pierwsze badania związane z odkryciem opublikowała Pauline R. Clance w 1978. Jednak późniejsze i bardziej szczegółowe studia udowodniły, że syndrom oszusta nie ma płci. Częściej dotyczy osób, które pełnią ważne role w życiu społecznym, od których oczekuje się wiele – z racji wykonywanego zawodu, czy roli życiowej (księża, nauczyciele, mamy, menedżerowie, szefowie).
Osoby dotknięte syndromem oszusta są ambitne, stawiają sobie wysokie wymagania, często żyją pod presją oceny innych. Nie pozwalają sobie na potknięcia. A im bardziej nie wierzą w łut swojego szczęścia i w posiadany talent, tym ciężej pracują, i tym gorzej znoszą błędy – jeśli je popełniły.
Ja też to mam. Ach, jak ja nie lubię swoich błędów i wpadek. A ostatnio, mój syndrom oszusta doświadczył mnie boleśnie. Rozważałam nawet rezygnację z ważnych dla mnie zadań. Na szczęście w porę odkryłam, co się święci. Jakoś się z tego podniosłam. A przy tym zreflektowałam: wiele z moich doświadczeń zawodowych kończyło się dokładnie w tym miejscu, w którym byłam teraz: wystarczyła źle podana informacja zwrotna (czyt. krytyka mojej pracy), naturalna dla mnie niechęć do proszenia o pomoc, wysokie wymagania względem siebie i rezultaty poniżej oczekiwań – i już byłam gotowa na zmianę.
Syndrom oszusta. Jak żyć?
Poniżej podaję Ci kilka wskazówek, które pomogą także Tobie:
Unikaj treści potwierdzających Twój strach, wstyd, poczucie winy – unikaj ludzi, którzy są krytyczni, czepialscy i natrętni lub super perfekcyjni, mega zorganizowani i w ogóle świetni. Wiedz, że media społecznościowe są pełne takich treści. Nie daj się im. Ograniczaj ich wpływ na swoją samoocenę.
Proś o informacje zwrotne – nie słuchaj nieproszonych rad, nie wierz w oceny przypadkowych osób. Miej zaufane osoby – osoby, które Cię doceniają i znają charakter Twojej pracy – od których przyjmujesz informacje zwrotne. To nie muszą być najbliższe osoby – bądź na to uważna i stawiaj granice.
Wiedz, co jest dla Ciebie dobre i się tego trzymaj . Czasem to może być absurdalne, ale jeśli dla Ciebie to jest ważne, to czemu nie. Mnie w moich ostatnich kryzysach trzyma możliwość dojeżdżania do mojej pracy rowerem – kto bogatemu zabroni?
Polub etap bycia uczniem – to naturalne, że gdy zaczynamy robić nowe rzeczy, to ich nie umiemy. Błędy przybliżają nas do osiągniecia pełnej wiedzy, a czasem też do perfekcji. Popełnianie błędów to niewystarczający powód, aby się poddawać.
Daj się przekonać, że nie jesteś geniuszem – według badań (Kruger – Dunning) większość ludzi myśli o sobie lepiej, niż inni o nich myślą. Ty pójdź dalej: zbuduj w sobie przekonanie, że jesteś jak wszyscy; unikaj wyjątkowości, niech popełnianie błędów stanie się dla Ciebie naturalne. Ludzie się mylą – i żyją – to oczywiste. Dopóki nie jesteś chirurgiem ani generałem świat jest bezpieczny.
Nie odrzucaj ofert pomocy – trudno jest być solistą, a praca zespołowa ma swój urok. Korzystaj z wiedzy innych osób – nie musisz wszystkiego testować sama. Proś o pomoc. Czasem warto jest zgłosić, że brakuje ci kompetencji.
Jeśli nie chcesz mi wierzyć na słowo, tutaj możesz zrealizować test na stronie naukowczyni.
Imposter syndrom. Co po diagnozie?
Pani Ada odetchnęła z ulgą, gdy podliczyłyśmy punkty. To jest ważne, że dysponujemy wiedzą, z której robimy użytek.
Na początku pracy z syndromem oszusta po prostu potrafimy nazwać to, co przeżywamy. To daje nadzieję, że znajdziemy też rozwiązanie dla swojego wyzwania. Badanie psychologiczne często skraca klientom drogę do odkrywania własnych sposobów na oczekiwane zmiany.
W dalszej kolejności ważne było, żeby Pani Ada przyglądała się swojemu stylowi życia i określiła obszary, które są szczególnie ważne dla jej poczucia pewności i klarowności w rodzicielstwie oraz w małżeństwie. Praca z emocjami okazała się kluczowa, więc uczyłyśmy się poruszać po szerokiej skali stanów, zamiast – jak do tej pory – od skrajności do skrajności. To było istotne, bo wybuchy złości odciskały się na bliskich, ale można było zacząć je wreszcie przewidywać, a nawet im zapobiegać. Syndrom oszusta stracił jeden ze swoich punktów zaczepienia – nie było czego ukrywać.
Dlatego warto pracować ze specjalistami, zamiast w pojedynkę. Szczególnie, gdy podejrzewasz się o syndrom oszusta. Czasem, z lęku że się wyda, jacy jesteśmy naprawdę, nie sięgamy po pomoc. I tracimy zdrowie, energię, czas, także pieniądze.
Można wiele oszczędzić, jeśli to rozumieć. I wtedy, zamiast mocować się samemu ze sobą, warto szybciej odbudować potrzebne poczucie jasności, co do tego kim się jest i ile jest się wartą. Podczas wspólnej pracy, np. ze mną, poznasz też triki, którymi przywrócisz się do realności, zamiast nurzać się w niepokoju i niepewności – jeśli się pojawią. Bo że się pojawią, to jest pewne.
-
20-minutowa konsultacja za 120 zł120.00 zł
-
Konsultacja wstępna260.00 zł
Bądź ze mną w kontakcie!
Zapisz się do newslettera, który wysyłam zwykle raz w tygodniu. Będziesz wtedy zawsze na bieżąco z tym, co u mnie i u moich klientów. A w ogóle, to lepiej mi pisać, dla tych, którzy czekają - nie dla wszystkich:D