– Moniko, ja wszytko wiem, co mam robić… Dlaczego, ja tego nie robię?
To jedno z popularniejszych pytań, które otrzymuję od moich klientek. Doświadczone niejedną dietą, napełnione wiedzą na temat odżywania – aż po kokardę – mają wątpliwości, co do swojej motywacji. A nawet psychiki.
I słusznie.
Dieta potrafi zmienić życie
Dieta potrafi zmienić nie tylko nasze ciało, ale i życie. Wiem, co mówię – jestem byłą otyłą. Dzisiaj, bliskie jest mi arystetotelesowskie podejście do diety, jak do stylu życia – nie jak do jakiegoś konkretnego modelu żywieniowego.
Ale lata temu było inaczej. Objadałam się. I głodziłam. Na zmianę. Nie dlatego, że tak chciałam, ale dlatego, że nie umiałam inaczej.
Największe zalety „nowego” podejścia – diety, jako stylu życia – to
- święty spokój
- i wolność od myślenia o diecie.
Największa wada: trzeba mieć wiedzę i dyscyplinę, żeby poradzić sobie z pokusami i z niechęcią do aktywności ruchowej.
Kupuj więcej, więcej, więcej
Marzy mi się, aby moje klientki umiały jeść wg potrzeb własnego organizmu. I jednocześnie wiem, jak potężne jest to wyzwanie. Szczególnie, że jesteśmy dzisiaj uzależnieni od producentów żywności.
Jeśli jesteś w stanie wyhodować na swoim balkonie liście – tak by starczyło dla całej rodziny oraz zwierzęta (z przeznaczeniem na kotlety) – powiedz mi o tym.
Kupowanie jedzenia jest naszą rzeczywistością. A gdy kupujemy, to zwykle kupujemy więcej, niż jesteśmy w stanie zjeść. Szefowie marketingu wiedzą, jak to zrobić.
Często także ulegamy złudzeniom „że to tylko troszkę”, „że nie zaszkodzi”, „że dla gości”.
Zmęczeni kontrolowaniem
Jesteśmy tym już zmęczeni.
To dlatego, tak trudno jest wejść na dietę. Kobiety wiedzą, co mają robić, ale… tego nie robią. Wyczerpały wszystkie mechanizmy dyscypliny i zaangażowania, jakie znały – a nie mają nowych. (niektóre triki znajdziesz w moim poradniku „Przygotuj się na pokusy”). Zajmują się przy tym całą tą domową logistyką, która naraża je na odbieranie marketingowych bodźców.
Dla wielu z nich oznacza, że talii nie będzie…
To strrrrraszne…
Choć wiem, że można się z tym pogodzić.
Niestety, po jakimś czasie przychodzi wątpliwość i te same pytania:
– naprawdę muszę coś zrobić z tą dietą…, ale tego nie robię…,
– wiem, co jest do zrobienia, ale nie mogę zacząć…
I to sakramentalne pytanie:
– „Monika, dlaczego? Co jest ze mną nie tak? Ja wiem, co mam robić, ale tego nie robię. Jestem przerażona…”
Jedni w takim stanie się przejadają, potem głodzą, potem znowu przejadają.
Inni nie zauważają, że cały dzień nie jedzą.
A czasem robią to celowo – bo to się wydaje naprawdę najprostsze.
Ale to wszystko, i tak nie działa…
Frustracja sięga zenitu…
Dramatyczne myśli, o tym, jaka jesteś brzydka i do niczego, biegają po głowie…
Ale i tak nic się nie zmienia…
Trauma
Gdy coś raz poważnie zagroziło Twojemu życiu – jak na przykład głodzenie się na dietach – to tak mocno wgryzło się w Twoje tkanki, w Twoją pamięć komórkową, że to doświadczenie, nie pozwoli Ci przeżyć tego drugi raz.
Tak, wiem, że dużo dobrego mówi się o głodówkach. I o tym, że szlaki genetyczne długowieczności krzyżują się ze szlakami metabolicznymi (na pewno niedługo Wam o tym napiszę), i że to oznacza, że głodówki mogą być bezpieczne…, ale trauma to przecież całkiem naturalne zjawisko, gdy byłaś na granicy życia i śmierci.
Przyjęło się sądzić, że trauma wynika z dramatycznych doświadczeń. Rzadko łączy się ją z dietami. A tymczasem wystarczy, że komórki Twojego ciała zarejestrowały zagrożenie (np. głód). A jeśli byłaś choć raz na radykalnej diecie, nauczyłaś swoje ciało, że nie można Ci ufać.
Szczególnie pod tym względem nie lubię diety kopenhaskiej. Mam duże wątpliwości, co do diet opartych na sokach. Ale wiem też, że każda z nich powstała po coś. Dopiero marketing wprowadził je „pod strzechy” i oddał odpowiedzialność za stosowanie, w niedoświadczone ręce gospodyń domowych, marzycielek, zapracowanych i zmęczonych kobiet.
Trzeba być dobrym dla siebie
Trzeba być bardzo dobrym dla siebie, żeby obejść ten naturalny mechanizm ochronny. Albo skorzystać ze wsparcia kogoś z boku (psychodietetyk jest ok; teraputa jest ok). Przy traumach typu „śmierć kogoś bliskiego”, „wypadek”, „doświadczenie wojny” itp. jest jasne, że warto skorzystać ze wsparcia. Diety zwykle nie bierze się pod uwagę, gdy człowiek źle się czuje, źle o sobie myśli, gdy nie kontroluje objadania się.
Jeśli czujesz, ze to coś dla Ciebie, zapraszam Cię na konsultację. TUTAJ
Nie ma obowiązku mieć szczupłej sylwetki
Czy wiesz, że nie ma obowiązku mieć szczupłej sylwetki?
Owszem, super jest zwalić kilogramy, bo to dobre jest dla stawów, dla trzustki, dla długiego życia. Ale mimo to, obowiązku nie ma. A skoro tak, to może warto tak skonstruować swój styl życia, aby czerpać przyjemności z różnych jego elementów – nie tylko z jedzenia. To przykre, gdy jedyną przyjemnością kobiet okazuje się być jedzenie. (Pisałam o tym też tutaj). To podwójnie przykre, gdy odkrywasz, jak steruje Tobą kultura (zobacz TUTAJ)
Jestem głodna
Głód to osobliwy fenomen. Nigdy w dziejach ludzkości tyle się nie jadło. I jednocześnie nigdy tyle nie gadało się o dietach.
Co byś powiedziała na możliwość przeżycia swojego życia na swoich zasadach? Niekoniecznie w oparciu o jedzenie – choć bez niego oczywiście nie dasz rady przeżyć i zrobić tych wszystkich rzeczy, które są do zrobienia, ale w oparciu o to, co możesz prawdziwie kontrolować?
Bądź ze mną w kontakcie!
Zapisz się do newslettera, który wysyłam zwykle raz w tygodniu. Będziesz wtedy zawsze na bieżąco z tym, co u mnie i u moich klientów. A w ogóle, to lepiej mi pisać, dla tych, którzy czekają - nie dla wszystkich:D